Ustawa o Zdrowiu Publicznym – list otwarty do Pani Beaty Małeckiej–Libery
Droga Koleżanko, zwracam się do Pani z pozycji zawodowej. Zdrowie publiczne od lat było pomijane, zaskoczyła mnie legislacja tak ważnego działu medycyny, nic nie słyszałem o konsultacjach w tej sprawie. Reprezentuję tzw. specjalistykę ambulatoryjną w zakresie schorzeń metabolicznych, ale nie miałem okazji podzielić się pomysłami, uwagami, zastrzeżeniami czy merytoryczną krytyką Pani propozycji ustawy. Staram się być na bieżąco, a mimo to nie wiem, do kogo w tak ważnej sprawie były adresowane konsultacje. Pytałem koleżeństwo, również im to umknęło. Co więcej zaciekawiony szukam tej ustawy in extenso w sieci, ale nie znajduję. Nie wiem zatem jakie narzędzie prawne do prewencji chorób cywilizacyjnych przegłosowali posłowie. Wiem, że kilka narodowych programów i nowych paradygmatów w podejściu do chorób cywilizacyjnych upadło.
Jak będzie realizowana ustawa zależy od ludzi odpowiedzialnych z urzędu i tych wspierających te poczynania na pierwszej linii frontu (to my lekarze, wszak czynimy to od lat przy każdej wizycie, to jest tylko gadanina i rzucanie grochem o ścianę). Dowiaduję się, że dąży Pani do zbudowania struktury administracyjnej na poziomie rządowym, która by jasno określała cele i wskazywała osoby odpowiedzialne za jej realizację. Próbowałem się czegoś dowiedzieć w domenach zdrowia publicznego najważniejszych portali lekarskich, ale poza zdawkową informacją nie ma komentarzy zainteresowanych, co jest zawsze najciekawsze. Albo wszyscy się zgadzają, albo od razu zakładają, że to nie wyjdzie w praktyce, bo niby kto, w jakich strukturach ma się tym zajmować. W ustawie o zawodzie lekarza jest ujęta prewencja, niemniej z przykrością stwierdzam, że w medycynie naprawczej nie ma na to czasu. Kto ma edukować, zachęcać i przekonywać społeczeństwo do zmiany stylu życia na bardziej prozdrowotny. Z doświadczenia wiem, że edukatorzy nie mówią jednym głosem, a czasami błędnie nauczają. Kto i w jaki sposób ma dokonać kodyfikacji i unifikacji w systemie prewencji, aby społeczeństwo nie było epatowane sprzecznymi opiniami na ten sam temat? Kto ma pracować na styku ze społeczeństwem i pojedynczym obywatelem, tu każdy jest inny i wymaga podejścia holistycznego, a zarazem indywidualnego? Nie dziwię się obawom lekarzy rodzinnych i specjalistom, i tak już nadmiernie obciążonym, że z tytułu realizacji ustawy przybędzie im obowiązków, które i tak już nas przerastają. Ustawa umożliwia podobno powołanie struktur odpowiedzialnych za koordynację, monitorowanie działalności na rzecz poprawy stanu zdrowia populacji, a także określa sposób finansowania tych działań. To ma być rozpisane w rozporządzeniach wykonawczych i będzie zależała od zaangażowania ludzi w realizację ustawy wychodzącej poza obszary MZ i dotyczyć wielu innych ministerstw: Edukacji, Sportu, Infrastruktury, Środowiska, Pracy. Jak zwykle wszyscy czekają na uszczegółowione rozporządzenia, których i tak nikt nie zamierza realizować. Lud tego nie chce, chce żyć po swojemu, a my profesjonaliści robimy do siebie oko. Psychiatrzy boją się obniżenia rangi i pieniędzy na NPOZP, nie chcą podporządkowania pod NPZ. Ustawa o zdrowiu publicznym dotyczy promocji zdrowia i profilaktyki, czyli działań promujących zdrowie. Lud żąda wysoce utechnicznionych spektakularnych procedur leczniczych, bardzo pieniężno chłonnych, sami od siebie niczego nie wymagając. Narodowy Program Zdrowia chce pokazać cele strategiczne, najważniejsze wyzwania, z którymi wspólnie z samorządem trzeba się zmierzyć. Rada NPZ czy pełnomocnik będzie dedykować dofinansowanie do niektórych programów, aby gminy zachęcić, żeby chciały go realizować. Na nowe zadania wynikające z ustawy budżet państwa ma przeznaczać około 275 mln zł rocznie. Pieniądze będą również pochodziły z NFZ? Mówi Pani, że medycyna naprawcza to tylko fragment systemu, który musi być uzupełniony o działania profilaktyczne oraz edukacyjne. One są realizowane, ale bez gorsetu systemowego ich efektywność jest niewielka. W jednej z gmin, gdzie konsultuję podjeżdża autobus z aparatem do mammografii. Nawet spośród tych kobiet, które się zapisały zgłaszalność jest niska. Co robić? Moim zdaniem potrzebna marchewka, ale i kij, jeżeli chcieć zmusić ludzi do zmiany postaw zdrowotnych. Czy rozeznaliśmy inne przyczyny rodzinne i środowiskowe? Ludzie chcieliby być zdrowi, ale im nie wychodzi. Poziom życia jest niski, są niezaradni, mało kreatywni, brak im motywacji. Są uzależnieni od używek i eksponowani na negatywne dla stanu zdrowia także psychicznego wpływy środowiskowe. W większości nie są tego świadomi. Dosłownie: trzeba iść do ich mieszkań, domostw i pokazywać palcem. Trzeba nauczyć kupować żywność, jak ją przechować, jaką obróbkę termiczną stosować. Wiele wysiłku kosztuje przekonywanie do codziennego, leczniczego treningu mięśniowego w ramach prewencji pierwotnej czy wtórnej, bowiem moi podopieczni uważają, że ciężka praca fizyczna jest wystarczająca. Psychogenne nawarstwienia są tak duże, że ludzie są niereformowalni. Pełnomocnik Rządu ds. Zdrowia Publicznego będzie działał na dużym poziomie ogólności. Dodatkowo ustawa podobno nie zobowiązuje samorządów terytorialnych do realizacji jej założeń, ale je do tego zachęca. Chorobom układu krążenia, nowotworom, nieswoistym chorobom układu oddechowego, otyłości, cukrzycy typu 2, chorobom narządu układu ruchu, jak i wielu wypadkom można w znacznym zakresie zapobiec, redukując wpływ czynników ryzyka. To bardzo trudne zadanie zmienić ludzkie nawyki, błędne sądy i przyzwyczajenia. Moim zdaniem, bez uderzającego po kieszeni egzekwowania zmian postaw zdrowotnych Polaków nie mamy szans na polepszenie wskaźników. Polska kształci magistrów zdrowia publicznego, których jakoś w systemie nie widać, czy nagle staną się liderami wraz z wejściem w życie ustawy o zdrowiu publicznym? Ich praktyczna wiedza zmieniająca ludzkie postawy jest niewystarczająca, do tego muszą włączyć się lekarze, tylko kiedy i za jakie pieniądze? Uprawianie medycyny jako misji to resztówka, nie łudźmy się. Naczelna Rada Lekarska uznała, że projekt ustawy wymaga gruntownej zmiany, ponieważ nie spełnia on oczekiwań środowiska lekarskiego oraz wielu ekspertów w zakresie zdrowia publicznego. Główny zarzut samorządu lekarskiego dotyczy dużego poziomu ogólności projektowanych regulacji oraz pominięcia wielu istotnych kwestii, które powinny się w nim znaleźć. Jednocześnie nie została wskazana jedna, na poziomie regionu, instytucja odpowiedzialna za regionalny system zdrowia, a samorządy terytorialne nie zostały zobligowane ustawowo do realizacji zadań z zakresu profilaktyki i promocji zdrowia. Kwestia ulg w podatkach dla pracodawców, którzy angażują się w promocję zdrowia i profilaktykę zdrowotną znajduje się poza zakresem projektowanej regulacji. Ustawa m.in. promuje zdrowie i profilaktykę chorób zawodowych, ma wpływać na rozpoznawanie, eliminowanie lub ograniczanie zagrożeń dla zdrowia w środowisku pracy oraz wskazywać skuteczne programy prewencji i promocji zdrowia, także przez pracodawców. Przedsiębiorstwa mogą ubiegać się o uzyskanie dofinansowania na projekty dotyczące poprawy bezpieczeństwa i higieny pracy oraz zminimalizowania zagrożeń chorobami zawodowymi. Kto ma zmieniać nasz antyzdrowotny styl życia i czynić środowisko bardziej przyjazne zachowaniu zdrowia? Chyba my wszyscy, nie wyłączając wolontariatu, o ile zostaną do tego przygotowani. Czy nam się uda?