W co my się bawimy – jak oszukujemy pacjentów
Wartość i wiarygodność medycznych prac naukowych jest coraz mniejsza. Prowadzone oceny prac naukowych w czasopismach medycznych nie napawają optymizmem. Na 6000 przeanalizowanych prac naukowych, jakie ukazały się na świecie w okresie jednego kwartału, aż 67% wykonano błędnie i nie powinny się w ogóle ukazać. Jeszcze gorzej wygląda analiza wycofanych prac rejestrowanych przez Pub Med. Na 2047 wycofanych prac aż 67% z powodów nadużyć finansowych lub uzasadnionych podejrzeń o nadużycia finansowe.
Z powodu powielania prac wycofano 14%, a z powodu oczywistych plagiatów ok 10%. Odsetek publikacji wycofanych z powodu oszustw wzrósł o 1000% w okresie od 1975 roku do 2005. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że większość przypadków nadużyć obejmowała badania wykonane w prestiżowych instytucjach i publikowane w czasopismach z wysokim impact factor (recenzjonowanych). W tej sytuacji jest oczywistym, że niektórzy sławni naukowcy do perfekcji doprowadzili fabrykowanie i fałszowanie danych. Przy tej ilości publikacji lekarz nie jest w stanie zapoznać się z nimi, nawet przy pomocy internetu. Nie jest w stanie przeczytać prac naukowych związanych ze swoją specjalizacją i drukowanych w swoim kraju. Lekarze poddawani są usilnej indoktrynacji reklam przemysłu farmaceutycznego, rezygnują z samodzielnej krytycznej oceny. Uwalnia to lekarzy od odpowiedzialności za ewentualne błędy. Przecież postępujemy zgodnie z wytycznymi, instrukcjami, zaleceniami etc. Stworzony przez wielkie firmy system punktacji naukowców i ich prac, wprowadzony w życie przez urzędników rozmaitych instytucji państwowych wyraźnie służy takiemu nieetycznemu działaniu. Od kiedy pracownik naukowy jest oceniany nie za wynik swojej pracy, ale za liczbę otrzymanych punktów jego wysiłek skierowany jest na ich zdobywanie, a nie na rozwiązywanie problemów naukowych. Wprowadzony system grantów uniemożliwia publikacje wyników negatywnych dla danej instytucji. Jest obojętne czy naukowiec bada skuteczność jakiegoś postępowania w ramach zdrowia publicznego czy testuje nowy lek, wyniki negatywne od ponad 30 lat nie są publikowane, ponieważ uniemożliwiłyby otrzymanie kolejnych grantów. Problem nasila się w Polsce od 1990 roku, w związku z przejęciem czasopism medycznych przez przemysł farmaceutyczny. Żadna praca naukowa oceniająca negatywnie jakiś lek lub metodę postępowania nie może być publikowana. Reklamy stanowią ponad 30% objętości czasopism medycznych. Jak przyznał Richard Smith, były naczelny redaktor British Medical Journal, aż dwie trzecie do trzech czwartych prac publikowanych w takich czasopismach jak Annales of Internal Medicine, Journal of AMA, Lancet czy New England of Medicine są finansowane przez przemysł farmaceutyczny. Redakcje bronią się pytaniem, czy mają przyjąć 100 000 dolarów na sponsorowany artykuł czy zwolnić pracownika? Przemysł wykorzystuje wiarę w obiektywność lekarzy do granic możliwości. Lekarze bronią się naiwnie, że bez względu na to, czy lekarstwo zabiło 10 czy 1000 pacjentów to skutki pozytywne przeważają nad negatywnymi. Od 1997 roku prawie 50% artykułów publikowanych w New England Journal of Medicine zostało napisanych prze ludzi, którzy pracowali dla producentów leków lub otrzymywali środki na finansowanie badan. Powszechnie znanym jest fakt sponsorowania, czyli opłacania „sympozjów i zjazdów naukowych” przez przemysł farmaceutyczny. Jak ujawnił NEJM w 1992 roku na 625 sympozjów aż 42% było opłacanych przez przemysł. Większość tych „dotacji” jest przekazywana pod płaszczykiem np. pokrywania kosztów druku publikacji, wynajmu sali, etc. Stworzono nawet specjalne pojęcie „ghostwriter” - autor duch na oznaczenie lekarzy podpisujących za odpowiednim wynagrodzeniem gotowe, dostarczane przez przemysł prace. Taki „duch” ma podwójną korzyść; dostaje wynagrodzenie, tajne, co do wysokości, do kieszeni, praca jego jest publikowana w najlepszym wysokopunktowym czasopiśmie, nazwisko staje się sławne i ma większe możliwości otrzymania kolejnego grantu oraz bycia wybranym do rozmaitych komitetów „naukowych”.