Pieski – życie i medycyna

Les Parsons, mieszkaniec miasta Bridgwater, zapomniał zabrać ze sobą na spacer niezbędną glukozę. Przedtem wstrzyknął insulinę i zapomniał zjeść posiłek. W trakcie zabawy z psami, z powodu niskiego poziomu cukru we krwi, mężczyzna zapadł w śpiączkę hipoglikemiczną. Na reakcję towarzyszących mu owczarków niemieckich nie trzeba było długo czekać. Młodszy ze zwierzaków, Ellie, pozostał przy nieprzytomnym właścicielu. Liżąc go po twarzy i trącając łapami, próbował ocucić pozostającego w śpiączce mężczyznę. W tym samym czasie, drugi z owczarków, Jones, przebiegł blisko pół kilometra, by zaalarmować o wypadku przebywającą w domu żonę Parsonsa.

Pies zaprowadził ją również na miejsce, gdzie leżał nieprzytomny właściciel. Dzięki błyskawicznej reakcji zwierząt, mężczyzna trafił do pobliskiego szpitala. Jeszcze tego samego dnia, po przeprowadzeniu niezbędnych badań, Parsons opuścił klinikę. Byłem zdumiony, gdy usłyszałem, jak dzielnie zachowały się nasze psy – przyznał Les Parsons.

Z wielkim zainteresowaniem obserwowałem psa przewodnika dla cukrzyków z komplikacjami. Wielu z nich ma tzw. brittle diabetes i nie wyczuwa swoich tzw. „schodków hipoglikemicznych” i przy krytycznej dla nich wartości natychmiast tracą przytomność. Otóż psy, mając węch kilkaset razy czulszy od człowieka, z bardzo subtelnych zmian perspiracji (wydzielanie potu, pary wodnej z oddechem) jej intensywności i właściwości fizykochemicznych już bardzo wcześnie rozpoznają ten scenariusz i alarmują właściciela oraz jego otoczenie. Pies miał na obroży opakowanie półpłynnego żelu z glukozą i ustawiał się w odpowiedni sposób, jeżeli jego pan przybierał pozycję horyzontalną. Nasze psy same sobie regulują dietę przez fakt, że na okrągło mają nieskrępowany dostęp do żywności i wody. Tylko psy wygłodzone, które nie są pewne, kiedy znowu otrzymają strawę jedzą szybko, w nadmiarze i co więcej, rywalizują. W tych okolicznościach mogą wymiotować, ale nadal będą żarły. Nasze psy dla oczyszczenia przewodu pokarmowego tworzą sobie w żołądku fitobezoary (niestrawione resztki pokarmu oraz włókien roślinnych), po prostu pasą się specjalnym gatunkiem trawy jak krowy, po czym zwracają zawartość żołądka i nie jedzą przez dobę. Raz w tygodniu muszą być przegłodzone. To jest ich samo leczenie, detoksykacja. Na drugą nóżkę codzienny trening, średnio 10 km, stępa i galopem. Bez treningu źle się czują i tracą radość życia, zaczynają być ospałe i niemrawe. Doprawdy, obserwując zwierzęta bardzo wiele zachowań prozdrowotnych od nich właśnie można inkorporować dla siebie. Zastanawiający jest fakt, że genetycznie obcy ludzie np. współmałżonkowie oraz ich zwierzęta np. psy prawie równolegle zapadają na typ 2 choroby cukrzycowej. Chyba to nie jest choroba zakaźna? W mojej praktyce często obserwuję takie lokalne endemie np. w blokowiskach, gdzie typ 2 choroby cukrzycowej jest objawem wielowątkowego zespołu metabolicznego, specyficznego długu biologicznego, jaki ludzie spłacają za tzw. pseudopostęp tj.: niski poziom życia w połączeniu z jego złą jakością i nikłą higiena, niedostatek snu, przekarmianie tanią lichą żywnością, używki, uzależnienia, brak nawyków rekreacji ruchowej, słaba lub żadna znajomość zachowań prozdrowotnych, brak dbałości i odpowiedzialności za własne życie i rodzinę, pasywność i lenistwo, brak ambicji spełnienia i zaistnienia prospołecznego jako spadek po komunie itd.). Przy okazji – to nieprawda, że medycyna może wszystko. Owszem, może skutecznie pomóc w myśl rzymskiej zasady do ut des (I give that you might give), zasady wzajemności. My, profesjonalni pracownicy ochrony zdrowia możemy dać z siebie wiele, o ile Wy, nasi podopieczni zechcecie sami sobie dać tę szansę. Jak dotychczas działania zbyt często jeszcze są jednostronne. Stąd nasza chęć pomocy odbija się od ściany, a ta ściana to Wasza pasywność, brak woli i determinacji, nikłe poczucie odpowiedzialności, mała asertywność, mała wiedza i nikłe umiejętności praktyczne dbania o zachowanie zdrowia. My lekarze godzimy się na rolę liderów prozdrowotnych w społeczeństwie obywatelskim pod warunkiem wszakże, że tego chcecie. Nie wolno Wam i nie sądźcie, że zgodzimy się na szantaż, pieniactwo i pracę z pistoletem przy głowie, tak jak się dzieje w tej chwili. Wy macie poczucie żalu i złości, my zespół wypalenia zawodowego. Zagalopowałem się. Wszakże to temat na zupełnie inną rozmowę.