Slow Food - fast food

Slow Food - w ramach oporu przeciwko rosnącej popularności barów fast food zrodził się oddolny ruch społeczny skupiający osoby zainteresowane ochroną tradycyjnej kuchni różnych regionów świata i związanych z tym upraw rolnych i nasion, zwierząt hodowlanych i metod prowadzenia gospodarstw, charakterystycznych dla tych regionów. W barach szybkiej obsługi wszystko smakuje tak samo – wielokrotnie przesmażonym tłuszczem (czy to są frytki, kurczak, czy warzywa w panierce). Nie zastanawiamy się nad walorami smakowymi, ale nad tym, żeby szybko nasycić głód.

Organizacja Slow Food założona w 1986 roku jako „Obrona prawa do smaku” promuje świadome dobieranie żywności i prawidłowe zbilansowane odżywiania. Pod koniec XX wieku w Europie zanikło bądź wyginęło 75% produktów spożywczych (warzyw, owoców, zbóż, odmian żywca). W tym samym okresie w Ameryce spotkało to aż 93% produktów. Po 1989 roku Polacy czerpali kulinarne inspiracje z Zachodu, zapominając, jakie bogactwo sami posiadają. Organizacja powołała program odbudowy bioróżnorodności nazwany „Arką smaku”. Tak jak na arce Noego mają się odrodzić zagrożone zagładą rośliny i zwierzęta, a także gotowe produkty spożywcze. Wśród chronionych polskich produktów znajdują się: żyjąca tylko w Małopolsce czerwona krowa, będąca pod opieką ojców cystersów ze Szczyrzycu, oscypki produkowane przez baców, miody pitne Macieja Jarosa. W innych krajach opieką objęte są m.in.: wanilia (Madagaskar), olej arganowy (Maroko), ziemniaki andyjskie (Peru), kury znoszące wyłącznie niebieskie jaja (Chile), kawa huehuetenango (Gwatemala), śliwki slatko (Bośnia i Hercegowina), ser z mleka jaków (Tybet), czarna świnia gaskońska (Francja), czarna fasola tolosa (Hiszpania), ser cheddar (z hrabstwa Somerset w Anglii). Slow Food to jest to, co kiedyś gotowały nasze babcie. Slow food to nie tylko tradycyjna, naturalna żywność, to również pewnego rodzaju filozofia, która zachęca nas do zwolnienia tempa życia. Nie bez powodu symbolem ruchu jest ślimak. Jeśli ciężko ci być „slow”, na co dzień postaraj się wybrać do tego jeden dzień w tygodniu. Za każdym razem, kiedy wyciągnę z pieca blachę z chlebem na zakwasie i wyłożę go na kratkę do studzenia, nie mogę się nawąchać tego zapachu. Jeszcze więcej radości daje zjedzenie przygotowanego posiłku. Powolne delektowanie się smakiem daje czas, aby dokładnie pogryźć pokarm, szybciej wówczas odczujemy sytość, przez co nie jesteśmy aż tak narażeni na otyłość. Wspieranie idei slow food nie musi wiązać się z wydawaniem pieniędzy w drogich restauracjach. Można ją z powodzeniem kultywować w domowym zaciszu – samodzielnie wyrabiając chleb na zakwasie, lepiąc pierogi, kisząc ogórki i kapustę, robiąc domowe przetwory, kupując i jedząc krajowe produkty. Pewnie jest to czasochłonne, ale niekiedy warto na takie przyjemności poświecić weekend bądź wolne popołudnie. Na wzór Slow Food powstają  ruchy postulujące zwolnienie również w innych dziedzinach życia, np. w wychowywaniu dzieci, seksie czy w pracy. Podchodzenie do życia zgodnie z filozofią slow jest zdrowsze, bardziej ekologiczne i przyjemniejsze niż ciągły pęd. Podczas wiecznego wyścigu szczurów może nam coś umknąć bezpowrotnie – sens życia. Zatem witaj depresjo!