Jajka – zawsze były uważane za zdrowe i pożywne, dopóki w latach 70-tych nie wypowiedziano wojny cholesterolowi, który w sporym stężeniu występuje w żółtku. Dziś jajko wraca do łask, bo jego wartość odżywcza jest bezkonkurencyjna. Żadne naukowe badania nie potwierdziły bezpośredniej zależności między jedzeniem jajek a poziomem cholesterolu. Obecne w jajku lecytyna i wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega-3 pomagają pozbyć się cholesterolu i obniżają poziomu trójglicerydów we krwi.
WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) dopuszcza jedzenie 10 jajek tygodniowo, łącznie z tymi użytymi do kotletów, ciast, makaronu. Według polskich dietetyków i kardiologów osoby zdrowe mogą jeść 1 jajko dziennie. Ale ten, kto ma podniesiony poziom cholesterolu - maksymalnie 2-3 jaja tygodniowo (właściwie żółtka, bo białka można jeść bez ograniczeń). Zasada jest taka, że im więcej spożywamy warzyw, owoców, a mniej potraw obfitujących w tłuszcze zwierzęce, tym częściej możemy pozwolić sobie na jajko. Okazuje się, że jajka, a konkretnie ich żółtka, mają silnewłaściwości przeciwutleniające. Dwa surowe żółtka są niemal dwukrotnie silniejszym antyoksydantem niż jabłko - zawierają tyle samo substancji przeciwutleniających co 35 gram żurawiny. Oprócz antyoksydantów jajka zawierają bowiem również białko, witaminy, składniki mineralne i lecytynę. Przeciwutleniające właściwości żółtek sprawiają, że jajka są ważne w profilaktyce chorób układu krążenia oraz nowotworów. Jajka to doskonałe źródło minerałów, witamin z grupy B i rozpuszczalnych w tłuszczach witamin A, D, E. Dlatego poprawiają wygląd skóry i wzmacniają kości. Pod względem składu aminokwasów, czyli związków białkowych, jaja są najdoskonalszym produktem pochodzenia zwierzęcego. Do tego stopnia, że służą za punkt odniesienia przy badaniu wartości innych białek. Aby jednak w pełni skorzystać z odżywczych właściwości jajek należy je... spożywać na surowo. Ale tylko żółtka! Gotowanie lub smażenie jajek zmniejsza ich właściwości utleniające o połowę. Jajka ugotowane na miękko są lżej strawne niż ugotowane na twardo, ścięte na parze – niż usmażone na tłuszczu. Białko jest łatwiej trawione niż żółtko – mogą je jeść osoby na diecie lekkostrawnej. Jajka zakwaszają organizm, więc najlepiej łączyć je z zasadotwórczymi warzywami, np. ze szczypiorkiem.Łosoś – podobno najzdrowszy jest ten z krystalicznie czystych wód Alaski. Niestety w Polsce jest trudnosiągalny, dlatego też musimy zadowolić się norweskim łososiem hodowlanym. Tak czy siak – warto. Łosoś bowiem obfituje w kwasy tłuszczowe omega-3, których znaczenie dla naszego organizmu jest trudne do przecenienia. Obniżają one ryzyko zachorowań na raka, chronią przed chorobami serca, działają przeciwzapalnie, a nawet pomagają w leczeniu depresji. Poza tymi dobrodziejstwami łosoś ma do zaoferowania pakiet cennych witamin (m.in. D, E, B12, B6), a także takie minerały jak selen, fosfor, magnez, potas oraz jod, nie wspominając o wartościowym białku.
Kasza jaglana – uzyskiwana jest z prosa i podobno pamięta czasy neolitu. Od niedawna odbudowuje swoją pozycję w polskiej kuchni. Gości w niej od wielu wieków, ale w ostatnich dekadach została zmarginalizowana przez inne nośniki węglowodanów jak makarony, ziemniaki czy kaszę jęczmienną. Jest to o tyle dziwne, że jest to najzdrowsza z kasz. Najbardziej lekkostrawna i jedyna o właściwościach zasadotwórczych. Ta ostatnia cecha jest szczególnie istotna dla osób z problemami grzybiczymi i nowotworowymi, które mają zakwaszony organizm. Małe, złociste ziarenka zawierają moc witamin z grupy B, m.in. tiaminę, ryboflawinę czy kwas foliowy, a także lecytynę i rzadką w produktach spożywczych krzemionkę, która ma korzystny wpływ na stawy oraz wygląd włosów i paznokci. Co ważne, kasza jaglana nie zawiera glutenu, nadaje się więc do spożycia przez osoby cierpiące na celiakię.
Quinoa – znana też jako komosa ryżowa lub proso boliwijskie. Pochodzi ze stoków Andów i choć nazywana jest świętym zbożem Inków, to, botanicy klasyfikują ją jako pseudozboże. Nie jest bowiem trawą, jak na zboże przystało, ale wytwarza ziarna bogate w skrobię. Jest zaliczana do tzw. „superfoods”, czyli niezwykle zdrowych i korzystnych dla naszego organizmu produktów. Od kilku lat coraz więcej się o niej mówi i pisze, a fascynacja nią rośnie z roku na rok. Należy do tej samej rodziny co buraki i szpinak, spokrewniona jest też z równie zdrowym amarantusem.
Co ciekawe, oprócz węglowodanów quinoa zawiera także duże ilości białka złożonego z wszystkich niezbędnych dla człowieka aminokwasów, dlatego polecana jest w diecie wegańskiej. Mogą ją spożywać również osoby z celiakią, bo, podobnie jak kasza jaglana, „zboże Inków” nie zawiera glutenu. Ziarna komosy to także bogate źródło wapnia, fosforu i żelaza. Dzięki obecności saponin komosa wykazuje działanie przeciwalergiczne, przeciwzapalne i immunostymulujące.
Len – siemię lniane wielu osobom kojarzy się z galaretowatym naparem o odpychającej woni. Jednak len w sztuce kulinarnej przybiera wiele postaci – od śluzowatego maceratu, przez apetyczne prażone nasiona po olej lniany. Ten ostatni to fantastyczne źródło łatwo przyswajalnych kwasów omega-3 i podstawa diety według dr Johanny Budwig, która przypisywała mu niemal cudowne właściwości lecznicze. Szkopuł w tym, że większość importowanych do Polski ziaren lnu tych zbawiennych związków zawiera znacznie mniej niż nasze tradycyjne odmiany tej rośliny. Warto więc kupować siemię i jego produkty ze sprawdzonych, polskich upraw. Niezależnie od zawartości kwasów omega, wodne wyciągi z lnu działają osłaniająco na żołądek i zalecane są osobom cierpiącym na nadkwasotę oraz chorobę wrzodową.
Kurkuma – podstawa kuchni indyjskiej. Ceniona przez zwolenników medycyny alternatywnej na całym świecie, w ostatnim czasie zdobywa również serca polskich „gastronautów”. Za złocistą barwę tej przyprawy odpowiada kurkumina – pigment o silnym działaniu antyseptycznym i przeciwutleniającym, a zatem również antyrakowym. Ten aktywny barwnik ma również właściwości oczyszczania wątroby, a także spowalniania choroby Alzheimera. W medycynie chińskiej i ajurwedyjskiej kurkuma od tysięcy lat stosowana jest do leczenia infekcji i stanów zapalnych, ale odkrywa ją również medycyna konwencjonalna. Jak ustalili niedawno amerykańscy naukowcy, kurkumina blokuje enzymy odpowiadające za rozwój niektórych rodzajów nowotworów.
Imbir – Bardziej znany kuzyn kurkumy (obie rośliny należą do rodziny imbirowatych). Pochodzi z południowej Azji, uprawiany jest również w Australii, Afryce, na Karaibach i stanowi popularną przyprawę w wielu kuchniach świata. Występuje w kilku odmianach, z których najbardziej popularna to imbir lekarski. W Polsce dostępny jest w formie sproszkowanej lub w postaci bulwiastych kłączy o charakterystycznym, lekko cytrusowym aromacie i ostrym smaku. Według medycyny chińskiej imbir ma silne właściwości rozgrzewające – szczególnie gdy spożywany jest w formie naparu. Imbir działa też antybakteryjnie i przeciwzapalnie, dlatego też znakomicie sprawdza się w przypadku przeziębień. Ponadto obniża poziom cholesterolu we krwi, zwiększa produkcję testosteronu, mobilizuje układ odpornościowy i pobudza krążenie.
Brokuł – jego zalety zachwalał Sokrates, zajadał się nim również Juliusz Cezar. Może nie do końca tak to było, jednak pewne jest, że brokuł uprawiany był już przez starożytnych Greków i Rzymian. Poza niezaprzeczalnymi walorami smakowymi roślina ta z rodziny kapustowatych stanowi źródło licznych antyoksydantów, z których najważniejszym jest sulforafan. Związek ten pomaga również metabolizować obce substancje, sprzyjając detoksykacji organizmu, a także powstrzymuje wzrost bakterii Helicobacter Pylori, wywołującej wrzody żołądka.
Brokuł stanowi także bogate źródło witaminy K, odpowiadającej za krzepliwość krwi i hamującej rozwój niektórych nowotworów. Ponadto zielony kuzyn kalafiora zawiera kemferol – związek z grupy flawonoidów, który osłabia działanie alergenów na organizm ludzki.
Spirulina – to handlowa nazwa... cyjanobakterii, czyli sinic, sprzedawanych w postaci tabletek, proszku lub płatków. Służy jako pokarm dla ryb, drobiu, a od pewnego czasu również ludzi – w związku ze swoimi nadzwyczajnymi wartościami odżywczymi. Sucha spirulina składa się w około 60 % z białka, zawierającego kompletny zestaw aminokwasów egzogennych, czyli takich, których organizm ludzki nie jest w stanie samodzielnie wytworzyć. Jest ono nieco gorszej jakości niż to pochodzenia zwierzęcego, jednak posiada większą wartość od białek roślinnych. To jednak dopiero początek zalet spiruliny, która zawiera moc minerałów i witamin. W jej składzie chemicznym znajdziemy m.in. selen, wapń, chrom, miedź, magnez, mangan, cynk, żelazo, potas, kwasy linolenowe, witaminy z grupy B oraz witaminy C, D, A, E – a to jeszcze nie wszystko. Dzięki tej „końskiej dawce” substancji odżywczych spirulina wpływa korzystnie na szereg funkcji organizmu, wzmacnia jego witalność i wspomaga leczenie rozmaitych chorób przewlekłych.
Czosnek – przez jednych kochany, przez innych znienawidzony – mało kogo pozostawia obojętnym. To król przypraw polskiej kuchni, a zarazem postrach wszelkich chorób sezonowych. Choć przybył do nas z Chin, to jednak dziś jego polska odmiana pod względem walorów smakowych przewyższa tę z Państwa Środka. Rodzimy czosnek można rozpoznać po fioletowych zabarwieniach na skórce i soczystych, mniejszych ząbkach. Specjaliści podkreślają, że czosnek chiński jest mniej aromatyczny, a przede wszystkim zawiera mniej allicyny (substancji bakteriobójczej), która uwalnia się w czasie rozdrabniania warzywa. Chińskie odmiany mają też mniej olejków eterycznych i innych cennych substancji. Ta pospolita roślina ma niesamowitą moc ochrony naszego zdrowia. Dzięki dwusiarczkowi dwualilu, który po spożyciu przekształca się w alicynę, czosnek skutecznie daje odpór bakteriom, zwalcza też stany zapalne. Według badań sprzed kilku lat alicyna wspomaga również detoksykację jelit i pośrednio chroni przed rakiem tego narządu. Czosnek ma również silne działanie przeciwgrzybicze, stanowi zatem pierwszą linię obrony w diecie osób cierpiących na candidę. Last but not least – pikantne ząbki zmniejszają poziom złego cholesterolu i korzystnie wpływają na serce.