O co w tym wszystkim chodzi – jak nie wiadomo, to wiemy, o co chodzi

Konflikt, jaki znowu narasta wobec ambulatoryjnej posługi lekarzy, w szczególności wokół praktyk lekarzy rodzinnych, nie sposób skomentować bez przypomnienia tego, co działo się z nami przed 20 laty. Zachęcano nas, aby zakładać grupowe lub indywidualne praktyki lekarzy rodzinnych, celem rozbicia wielkich przychodni mastodontów niewydolnego i kosztownego komunistycznego reliktu. Wszyscy, no prawie wszyscy, uwierzyliśmy politykom, że można zmienić siermiężną służbę zdrowia w sensownie działający system. Kiedy powstał Narodowy Fundusz Zdrowia przekształcenia zostały zahamowane. W takiej Warszawie stare SPZOZ-y, których właścicielem jest miasto, obsługują aż 90% mieszkańców.

W mniejszym stopniu tak jest wszędzie. Lekarze będący pracownikami, pomimo, że się solidaryzowali z protestem Porozumienia Zielonogórskiego, nie protestowali i podopisywali byle jakie dla chorego i zespołów leczniczych kontrakty. Takiego komfortu wobec wzrostu wymagań i odpowiedzialności wobec nas, lekarze Niepublicznych ZOZ-ów nie mają i nigdy nie mieli. Kolejny rząd, kolejny już raz, rękami lekarza chce nam włożyć na barki dodatkowe obciążenia i odpowiedzialność, bez należytego wsparcia, także finansowego. Wszyscy doskonale wiemy, że w systemie pieniędzy jest bardzo mało. Jeżeli nie gospodarujemy się jak bracia Szkoci, to ostatnie miesiące w roku to bieda i jałmużna, to uwłacza godności obu stron – pacjentów i ich lekarzy. Nie ma jak dotychczas ustawy o zdrowiu publicznym, zatem chorzy nie wiedzą, co im się z tytułu polisy w ZUS należy. Większość chorych z ich pozycji sądzi, że jako chorzy należy im się to, co medycyna w sferze diagnostyki i leczenia ma najlepszego, w domyśle najbardziej kosztownego. Żartobliwie nazywamy roszczeniowych pacjentów, którzy tak uważają „bomisiami” – bo mi się tak należy. Moi drodzy, to jest oszustwo. W najbogatszych krajach tego ponoć najlepszego ze światów, nie można spełnić oczekiwań wszystkich chorych, pomimo, że w obiegu ochrony zdrowia mają wielokrotności naszych sum wydatkowanych na jednego podopiecznego, za sprawą dodatkowych dobezpieczeń. Lekarze Porozumienia Zielonogórskiego odsądzeni przez ministra zdrowia od czci i wiary, są lekarską elitą, która w imieniu interesu zdrowotnego samych chorych, wbrew manipulowanej opinii publicznej potrafią powiedzieć – nie! Nie możemy tak leczyć, nie możemy tak żyć. Odważni i odpowiedzialni lekarze udowadniają nam, że nie są obojętni wobec nabrzmiałych problemów i biedy swoich gabinetów, na które wzięli hipoteczne pożyczki na 20-30 lat. Oni czują się odpowiedzialni za powierzonych im pacjentów i za swoje gabinety, ale także za cały kulejący system ochrony zdrowia. Wszyscy lekarze, którym przyszłość poziomu i jakości posługi lekarskiej nie jest obojętna popierają sprzeciw i gotowość negocjacyjną lekarzy PZ.