Rewelacyjny lek inkretynowy równoległy agonista GLP-1 i GiP. W próbie klinicznej na chorych z zespołem metabolicznym i cukrzycą typu 2, okazał się mniej skuteczny, niż to wynikało z eksperymentu na myszach

Nowy lek przeciwcukrzycowy o podwójnej roli w organizmie chorego na cukrzycę typu 2 z zespołem metabolicznym. Z jednej strony skuteczne wyrównuje glikemię z drugiej wyraźnie poprzez wyhamowanie apetytu zmniejsza ich ciężar ciała w stopniu nieosiąganym dotychczas przez inne leki inkretynowe działające tylko na jeden typ receptora GLP-1.

Richard DiMarchi, Standiford H. Cox Distinguished Professor of Chemistry and the Linda & Jack Gill Chair in Biomolecular Sciences, Indiana University Bloomington College of Arts and Sciences; Spyros Mezitis, M.D., endocrinologist, Lenox Hill Hospital, New York City; John Anderson, M.D., president, medicine and science, American Diabetes Association; Oct. 30, 2013, Science Translational Medicine.

Współautor doniesienia chemik dr Ryszard DiMarchi: w laboratorium Uniwersytetu Indiana został zaprojektowany de novo i utworzony nowy lek oparty na pojedynczej molekule, ale łączący w sobie właściwości fizjologiczne dwóch hormonów: GLP-1 i GiP w formie iniekcji podskórnych. W ten sposób trzustka otrzymuje podwójny sygnał receptorowy, a następnie poprzez neurotransmisję do mózgu wegetatywnego w ośrodku głodu i sytości. Po pierwsze w okolicznościach posiłku sygnał inkretynowy został poważnie wzmocniony mobilizując aparat wyspowy do syntezy insuliny i wyrzucenia do krwi zdeponowanych molekuł insulin dla zbuforowania równowagi glikemicznej ex tempore tj. w okolicznościach spożywania posiłku. Ale jeszcze ważniejsze jest to, że w opozycji do dotychczasowych leków inkretynowych (agonistów receptora GLP-1) opracowany przez ich zespół lek ma działanie anorektyczne o wiele silniejsze, a objawy dyspeptyczne (wymioty, nudności) znacznie mniejsze. Dr John Anderson z kolei, prezydent działu medycyny i nauki w amerykańskim stowarzyszeniu cukrzyków powiedział, że ma nadzieję, iż w ten sposób wady i ograniczone działanie dotychczas stosowanej, nielicznej grupy leków inkretynowych zostaną zniwelowane i że nowy pozyskany układ sterowania pozwoli na lepsze wyrównanie glikemii bez dotychczasowych skutków ubocznych inkretyn: bólów brzucha, nudności, wymiotów. Dotychczasowe wysiłki badaczy idące w kierunku wzmocnienia selektywnie sygnału dla receptorów inkretynowych typu GiP nie przyniosły korzystnych rezultatów. DiMarchi nazwał to „turbodoładowaniem” w kierunku utraty zbędnej masy ciała, dzięki podwójnemu działaniu na receptory GLP-1 i GiP. W próbach na myszach działanie leku było rewelacyjne i poprzez efekt znoszący apetyt zmniejszono u nich ciężar ciała średnio o 20% przy pełnym dostępie do jedzenia, oprócz wyrównania glikemii rzecz jasna.

Próba kliniczna u ludzi wypadła mniej korzystnie i obejmowała 53 chorych na cukrzycę typu 2 z zespołem metabolicznym. Po sześciu tygodniach okazało się, że nowy lek skutecznie wyrównywał ich poziomy cukru we krwi, jednak w tym przedziale czasu nie zanotowano istotnej zmiany ich ciężaru ciała. Oczywiście addycyjny efekt powoduje, że przy mniejszych dawkach uzyskuje się ten sam efekt wyrównawczy w cukrzycy, co skutkuje mniejszym zagrożeniem działaniami ubocznymi inkretyn. DiMarchi powiedział, że podjęli to wyzwanie, ponieważ dotychczasowe leki oparte na mechaniźmie inkretynowym nie normalizują glikemii w sposób zadawalający, a już na pewno nie powodują większej utraty ciężaru ciała. Czeka nas 5 lat ciężkiej pracy, aby tę nową molekułę w tym zakresie jeszcze poprawić, aby lek mógł uzyskać aprobatę FDA. Tym bardziej, że FDA wydała ostrzeżenie w marcu b.r. odnośnie stosowania inkretyn u ludzi powołując się na badania sekcyjne o zwiększonym ryzyku zapaleń trzustki i metaplazji nowotworowej nabłonka wyściełającego przewód Wirsunga. W obliczu tego alertu, amerykańskie stowarzyszenie cukrzyków zażądało niezależnych badań w tym kierunku, aby rozproszyć zaniepokojenie opinii publicznej. Inni opiniotwórczy naukowcy z tej dziedziny są powściągliwi względem oceny tego nowego oryginalnego leku i wyrażają opinię, że czas pokaże.

Mój komentarz: Lobbująco bez umiaru za lekami inkretynowymi niektórzy prominentni diabetolodzy mówią o przełomie w leczeniu DMT2. Tymczasem tempus fugit, bez czy z ich pomocą leki te znajdą same swoje miejsce w procesie leczenia, latami będą doskonalone, będziemy mogli wiedzieć, jakie jest ich optymalne usytuowanie w tym procesie, w jakiej konstelacji itd. Na pewno muszą być bezpieczne, tego jeszcze nie wiemy. Przełomy w leczeniu farmakologicznym w mojej praktyce diabetologicznej przeżywałem dwukrotnie. Jak zwykle to bywa w theatrum mundi diabetolodzy zaprzęgnięci do rydwanu reklamy popełniali falstart, co więcej tkwili w tym z uporem godnym lepszej sprawy i trzeba było agend rządowych odpowiedzialnych za bezpieczeństwo stosowania leków, aby te rewelacyjne leki wycofać z obiegu. Z lekami inkretynowymi na takie extremum nie zanosi się. Jednak opiniowanie na podstawie eksperymentu zwierzęcego, że mają właściwości rewitalizujące w stosunku do aparatu wyspowego w ramach jak to się elegancko ujmuje plejotropii, budzić musi u każdego praktykującego lekarza niepokój w świetle ostrzeżenia FDA w sprawie znalezisk autopsyjnych u ludzi, którzy leczeni byli inkretynami. Na czym ta stymulacja ma polegać: na hypertrofii czy haperplazji aparatu wyspowego, a jeżeli tak, to w jaki sposób - uporządkowany z zachowaniem porządku tkankowego i narządowego, czy też? …no właśnie i stąd ten niepokój.

Czyż nie jest zastanawiające, że liderzy amerykańskiej federacji cukrzycowej (IDF) wyrażają ten niepokój i domagają się rychłej weryfikacji, podczas gdy u naszych cukrzyków podbija się bębenek roszczeniowy i wpycha w deprywację potrzeb, bo przecież każdy chce być leczony nowocześnie i skutecznie, tylko za jaką cenę? Wskaźnik koszt - skuteczność powinien być w tym zakresie decydujący, a tak nie jest. Nie można przeceniać nowej grupy leków inkretynowych i upatrywać w nich remedium dla DMT2 bez mówienia prawdy naszym podopiecznym, że aby te leki jakoś sensownie działały „trzeba im pomóc”, tj. zmienić behawior. Oznacza to, że główny akcent w leczeniu trzeba położyć na metody pozafarmakologiczne. Jeżeli z pozycji lekarza praktyka próbuję dyskutować krytycznie o tej grupie leków to narażam się na agresywne zwroty w stylu: naplułem na monitor ze śmiechu po przeczytaniu tych wypocin. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni panie prezesie, oby nie był to chory, bo będzie to śmiech przez łzy.