Internauci o otyłych – wybrany przegląd poddany cenzurze – vox populi, vox dei

…Lud żre na potęgę wieprzowinę, kartofle, cukier, mąkę, smażony tłuszcz w różnych kombinacjach. Miłość do bliźnich egzemplifikuje się w tym, że inni z głodu umierają!

Ludu mój ludu, gdzie się podział twój zdrowy rozsądek i zbiorowa mądrość? Czy nie można by wprowadzić dla każdego entuzjasty jedzenia, małego szlachetnego samoograniczenia? Takiego małego wewnętrznego cerbera, który podpowie: nie wchodź w to, odwróć wzrok, sznurówka – knebelek na buzię, ale szybko!

 

…W polskich oddziałach wewnętrznych leży kilka tysięcy spasionych „chorych”, bo są „w stresie”. Za komplikacje powyższego na własne życzenie, płacimy oczywiście wszyscy. O dorosłych można powiedzieć, że sami są sobie winni, ale czy zawsze? Jedzenie bywa nałogiem, silniejszym od zdrowego rozsądku i wiedzy. Dlaczego nie nienawidzi się dla przykładu nałogowców tytoniu, to samolubni i bezczelni egoiści. Nie liczą się z nikim, uważają najwyraźniej, że jak będą „zdychać” z powodu raka płuc, to inni też mogą. Otyły alkoholik, albo otyły jak balonik z przyczyn alimentarnych raczej wzbudza sympatię, a to przecież pasożyt społeczny.

…Żarłok nie jest niczemu winien, bo to nie jego wina, że nie może powstrzymać się od jedzenia. Inny powie, że to nie jego wina, iż okradł i zamordował staruszkę, bo to wpływ telewizji. Inny nie był leniwy w szkole i nie pracuje przez całe życie, ale to też nie jego wina, ale rodziców, skoro tak go wychowali. Wynikałoby z tego, że im mniej swobody i wyboru ma człowiek, to tym lepiej dla niego... Czyli komuno wróć? Jak ja nie lubię mieć stale racji! Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina - powiedziałby Stachura.

…Dramat uzależnienia od jedzenia polega głównie na tym, że alkoholik może przestać pić alkohol, a jedzenia nie da się całkiem wyeliminować, natomiast granica między zaspokajaniem głodu, a sytością jest nieostra. Dramat kompulsywnego (napadowego) jedzenia to taki sam imperatyw wewnętrzny jak anoreksja, tylko, że młode chude panienki nie wywołują skojarzeń z „tucznikiem”.

…Wczoraj na ulicy byłam świadkiem, jak wyfiokowana lala na oko 25 lat strasznie dobrze się bawiła i chcąc zabłysnąć przed facetem, z którym paliła fajki, zaczęła udawać, że kopie bezdomnego. Zwróciłam jej niewybredną uwagę, że w ten sposób leczy się chyba z kompleksów braku mózgu. A co ona mi na to? Że mam się zamknąć, bo jestem grubą, ohydną świnią i powinnam siedzieć z kloszardem w jednej melinie. Tak, wiem, bez komentarza. Ale tak to właśnie jest, gdziekolwiek się nie ruszymy (my, grubasy), to nasza tusza przesłania wszystko inne. Jesteśmy ludźmi drugiej kategorii. A nasz wygląd, to nie zawsze nasza wina. Ja praktycznie cały czas jestem na diecie. W mieście nie korzystam z komunikacji miejskiej, wszędzie poruszam się na rowerze. Do lipca dwa razy w tygodniu grałam po 90 minut w tenisa. Zrezygnowałam, bo przestałam dawać radę. Cały czas tyję. Też wszyscy mówili mi – nie jedz, ruszaj się. To jak mam żyć, powietrzem?”