Panie doktorze nic nie jem, a nie chudnę i tyję nadal?

Jest powszechnie przyjętym zwyczajem akademickim, a tak było za moich czasów, gdy ktoś stawiał w tytule swojego wystąpienia tezę kliniczną, to trzymał się tematu i wedle swojej najlepszej wiedzy i doświadczenia starał się swoją wizję i przemyślenia tematu uzasadnić i ewentualnie obronić.

Dr M. Białkowska, znany wykładowca dyżurny na wszelkie tematy związane z żywieniem a także, czego sam doświadczyłem osobiście, obrońca dawno straconych pozycji w odniesieniu do anorektyków, miała za zadanie wykazać podczas VI Kongresu Akademii po Dyplomie (kierownicy naukowi profesorowie: L.Czupryniak i D. Moczulski), dlaczego pacjent nie chudnie, mimo że twierdzi, że nic nie je? Zręczne kompendialne ujęcie powierzchownej wiedzy i obiegowych opinii na różne tematy związane z patologią dodatniego bilansu energetycznego organizmu nie zmieniają faktu, że wystąpienie było nie na temat. Patologia długotrwałego odkładania depozytów tłuszczowych jest problemem złożonym i nie tylko i nie przede wszystkim medycznym: bromatologicznym, socjalnym, psychologicznym i psychiatrycznym, socjoekonomicznym, zmian kulturowych, public relation, sztuki kulinarnej, selekcji żywności, bilansowania energetycznego, leczniczego treningu mięśniowego, technik alimentacji, leków inklinujących do lipomatozy, współistniejącej patologii utrudniającej odtłuszczenie ciała, behawioru żywienia i wielu innych. Wysłuchałem tej prezentacji i odniosłem wrażenie, że jest to wykład dla studentów medycyny. Ciekawe i palące problemy do rozwiązania związane bezpośrednio z ambitnym tytułem wystąpienia albo nie zostały w ogóle podjęte, albo ledwie zaanonsowane. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że albo gremium odpowiedzialne za poziom naukowy kongresu nie spełniło swojej roli, albo jest to kolejne odkurzone nie sprawdzone wystąpienie. Komercyjne wykłady, za które publiczność musi płacić, powinno zobowiązywać do najwyższego i aktualnego poziomu. To wystąpienie, a także innych wykładowców nie spełniło nie tylko moich oczekiwań. Dobrze się stało, że nie byłem na tym kongresie, bowiem znowu doszłoby do oskarżania mnie o pozamerytoryczne pieniactwo. W ten sposób często próbuje się usprawiedliwiać braki w należytym przygotowaniu wystąpienia. To jest lekceważenie publiczności, jako mało rozgarniętych lekarzy, którzy stoją w miejscu i nie rozwijają się. W wielu wystąpieniach, a odniosłem takie wrażenie, brakowało mi akcentów stricte praktycznych, w których lekarz praktykujący w specjalistce ambulatoryjnej uzyskałby jakąś podpowiedź, albo inspiracje do własnych przemyśleń.

 

Świadomość zagrożeń chorobami związanymi z brakiem ruchu i nieprawidłowym żywieniem jest mała. Za dużo jest tzw. „ściemniaczy problemu”, a przecież najmłodsza generacja jest uważana za pierwszą, która będzie żyła krócej niż pokolenie rodziców z tego właśnie powodu. Liczba otyłych kobiet najbardziej wzrosła w grupie wiekowej 20-40 lat, wśród mężczyzn w wieku 60-75 lat, to już powinno podpowiadać zgłębianie problemu i prześledzenie historii naturalnej tycie przeciętnego Kowalskiego w czasie jego życia. To trochę przypomina „falę odpływu i przypływu”. To podpowiada pewne strategie prewencyjne na poziomie populacyjnym i sposoby uruchamiania aparatu państwa w kształtowaniu struktury spożycia w Polsce i rekreacji, bo przecież nie lekarze są za nie odpowiedzialni.

XXI wiek będzie trudny dla społeczeństw kultury zachodniej, szczególnie gorzej wykształconych z niższymi dochodami, zatem większości. Wyzwania ekonomiczne i społeczne, z którymi muszą się zmierzyć wręcz uniemożliwiają im osiągnięcie sukcesu w kuracji odtłuszczającej ciało. To wywiera ogromny wpływ na ich zdrowie somatyczne i psychiczne. W kwestii pytania postawionego w tytule wystąpienia dr Białkowskiej odpowiedzi szukać musimy w pokrewnych naukach, także społecznych. Zmieniają się tradycyjne role w rodzinie, pojawiają się nowe wyzwania, nowe źródła niskiej samooceny i depresji np. konflikty w rodzinie i osamotnienie. Takie „austriackie gadanie” przypomina mi wędrówkę konia dorożkarskiego z klapkami na oczach ciągle po tej samej trasie. Smutne to, że aż nie chce się na ten temat pisać. Bowiem, tak jest u nas w środowiskach akademickich przyjęte, że ten, kto krytykuje innych i wychyla się, nie jest atrakcyjnym adwersarzem używającym intelektu zgodnie z jego przeznaczeniem, lecz mącicielem, którego trzeba wyeliminować, stosując technikę szemranego ostracyzmu.

Neuropeptyd Y należący do ukladu oreksygenicznego  wzmaga łaknienie, to prawda, ale poziom jego wzrasta po wysiłku. Wysiłek fizyczny odpowiednio przeprowadzony mimo to zmniejsza łaknienie, a zatem są inne determinanty tego zjawiska. Czy nie byłoby na rzeczy wytłumaczyć publiczności, na czym polega ujemny feed-beck zwrotny pomiędzy leptyną a neuropeptydem Y na poziomie mózgu metabolicznego w warunkach głodu i sytości, zamiast enigmatycznej konstatacji, że próba odchudzania powoduje spadek stężenia leptyny i brak ograniczenia wytwarzania NPY.

Zmiany zachowania człowieka w zakresie nawyków alimentacyjnych drogą mechanizmu psychosomatycznego może powodować długotrwały dodatni bilans kaloryczny. Indukuje to zmianę warunków ilościowego zużywania energii z przewagą jej spichrzania. Co więcej, ludzie otyli w odróżnieniu od szczupłych nie kierują się w przyjmowaniu pokarmów endogennymi sygnałami sytości, wynikającej z gry humoralnej na poziomie neuropeptydów OUN i hormonów paliwowych przewodu pokarmowego, lecz bodźcami egzogennymi. Zabrakło zatem porady dla lekarzy praktyków i ich zespołów, w jakim kierunku powinny iść zmiany behawioru, aby nie było jak w tytule wystąpienia. Udowodniono na różnych poziomach uszkodzenie fizjologicznych mechanizmów tłumiących apetyt, a zatem należałoby oczekiwać od tak znakomitego specjalisty, na czym w istocie może polegać próba naprawienia tych uszkodzeń.  Dieta redukcyjna zrównoważona i równoległy trening leczniczy mięśniowy oraz edukacja żywieniowa to najważniejszy klucz do sukcesu terapeutycznego na poziomie populacyjnym. W wykładzie zabrakło akcentu na zbiorowość (grupy terapeutyczne), bowiem doświadczenie uczy, że najlepiej wychodzi to w grupie wsparcia. Samotne zmagania z przełamywaniem nawyków i preferencji podniebiennych zbyt często kończą się niepowodzeniem. Istniejąca „luka mentalno-oralna” i wyrywkowe dzienniczki spożycia, o których wspomniała dr Białkowska nie pomagają w samoocenie i korekty zachowań alimentacyjnych. Wyartykułowanie wniosku, że: zmiany zwyczajów żywieniowych i poprawy stylu życia młodzieży jest dobrą inwestycją ekonomiczną w zapobieganiu cywilizacyjnemu zespołowi metabolicznemu, aby nie dopuścić do tej werbalnej frazy na jednym wydechu – nic nie jem, a tyję? Kiedy o tym mówi otyłe dziecko z typem 2 choroby cukrzycowej, jeszcze można coś zmienić. Gdy mówi to osoba dorosła, to dla mnie przekroczenie punktu, od którego rzadko możliwy jest odwrót. Wówczas wedle wskazań i ewentualnych przeciwwskazań problem ulega konwersji z diabetologicznego na bariatryczny, a ta współpraca jest niezbędna odpowiednio wcześnie, aby rzeczywiście poprawić stan zdrowia tego typu „niereformowalnych” podopiecznych, którzy tak twierdzą, jak w tytule wystąpienia. Tego wszystkiego zabrakło mi w wystąpieniu dr Białkowskiej i końcowa fraza, że w ubiegłych wiekach też były podobne problemy, w tle z konterfektem zażyłej monstrualnie paniusi nie zmienia mojego wrażenia, lecz prowokuje do końcowej konstatacji: medicus cura te ipsum.