O czym piszą polscy klinicyści

Prof. Zbigniew Gaciong. Pacjenci amerykańscy z „państwowym” ubezpieczeniem mieli 3-krotnie większą śmiertelność wewnątrzszpitalną aniżeli posiadacze prywatnych polis zdrowotnych. Powyższe dane dowodzą, że za pieniądze można jednak kupić trochę zdrowia.

To wzbudza sprzeciw. Profesor myli sobie ostre zdarzenia wieńcowe o charakterze katastrofy jako końcowy punkt długotrwałego procesu miażdżycowego, z prewencją pierwotną gdzie nie ma przyczyny a zatem nie ma skutku. Tej drugiej opcji nie można mieć za żadne pieniądze. Profesor pisze dalej tak. Rosnące koszty opieki zdrowotnej stają się co raz większym problemem ograniczającym dostęp do nowych metod diagnostycznych i terapeutycznych. W cenie nowych leków, jedną z najdroższych składowych są koszty niezbędnych badań klinicznych, stąd poszukuje się bardziej efektywnych kosztowo metod oceny skuteczności i bezpieczeństwa leków. Tutaj też sprzeciw. Idąc tym śladem cały czas w sposób logarytmiczny generujmy koszty, ze stałym wzrostem wskaźników koszt skuteczność. Tak jest także w diabetologii, a może kardiodiabetologii. Ludzie zwłaszcza naukowcy są nierozsądni, postępują irracjonalnie. Kosztów na opiekę medyczną byłoby znacznie mniej, gdyby chcieć usiłować zmienić coś od podstaw: zmiana norm kulturowych, zmiana stylu życia, nawyków żywieniowych, systemu wartości w kierunku: „mniej mieć więcej być” itd. Większość uważa, po co cokolwiek zmieniać kiedy nic nie dolega. Jeżeli tak myślimy to jesteśmy pokoleniem straconym. Edukacja zdrowotna połączona z promocją i uzależnieniem ekonomicznym stanu zdrowia obywatela przez władze państwowe, może pomóc w ograniczaniu tych lawinowo narastających kosztów w związku z tzw. postępem medycyny naprawczej.

Inną metodą redukcji kosztów może być zastąpienie leków czekoladą. Profesor powołuje się tutaj na doniesienie (BMJ 2011; 343: d4488) o tym, że spożywanie czekolady uchroni przed zawałem, udarem czy cukrzycą, jak wskazują rezultaty tej metaanalizy. Odetchnąłem z ulgą, kiedy w dalszej części swojego wywodu ten znany egzaminator lekarzy pisze, że jednak liczne badania z witaminami o właściwościach antyoksydantów, nie wykazały korzyści ani w prewencji pierwotnej, ani wtórnej chorób układu krążenia. Co więcej, w badaniu HOPE, podawanie witaminy E zwiększało ryzyko rozwoju niewydolności serca, a 100 g wyrobów zawierających czekoladę może mieć 500 kcal. Przypominam sobie ironiczne stwierdzenie: że metaanaliza tak ma się do medycyny, jak metafizyka do fizyki.

Dalej pisze, że mimo skutecznej terapii statyną istnieje ryzyko resztkowe, które daje się zmniejszyć poprzez dodatek fenofibratu do statyny w grupie chorych z cukrzycą. Dla nas diabetologów panie profesorze hipertrójglicerydemia jest synonimem insulinoporności i stopnia niewyrównania w chorobie cukrzycowej, zatem takie wzmacnianie działania zmniejsza insulinoporność. O tym, że niacyna przyczyniając się do wzrostu stężenia cholesterolu HDL nie wiąże się z widoczną redukcją ryzyka sercowo-naczyniowego, wiemy od conajmniej 10 lat.

Rozumiem, że takie pisanie profesora Gacionga miało z góry w zamierzeniu prowokację intelektualną, inaczej reputacja tak poważnej osoby musiałaby ulec nadwątleniu