Impresje z codziennej praktyki diabetologa

Otyły pacjent w wieku średnim, pali od 20 lat, nadużywa alkohol okresowo. Pozostaje w leczeniu przeciwcukrzycowym od 8 miesięcy, zażywa jednorazowo rano przed śniadaniem 4 tabletki gliklazydu - Diaprel MR po 30mg (120mg/d) oraz 3g metforminy. Łącznie 7 tabletek ukierunkowanych na wyrównanie wysokich cukrów, nie licząc pozostałych leków przeciw nadciśnieniowych, przeciwmiażdżycowych, niesterydowych przeciwzapalnych, psychotropowych oraz standardowo ranitydyny jak powiada „osłonowo”. Okresowo antybiotyki i chemioterapeutyki bakteriostatyczne z powodu częstych infekcji. Poczucie złe, czuje się coraz gorzej, język podsychający, odwodnienie, wielokrotnie nykturia z cukromoczem. Przednerkowa (z powodu odwodnienia) względna niewydolność nerek – kreatynina 1,4mg%. Łącznie dziennie zażywa 16 tabletek. Nie było mowy o modyfikacji jedzenia i sposobach odtłuszczania ciała, praca piekarza na 3 zmiany.

Lekarze POZ po pierwszej wizycie u specjalisty, żądają certyfikatu na dalszą prolongatę leczenia. Drogie Koleżanki i koledzy. To nie tak. Doświadczony diabetolog jest w stanie za pierwszą konsultacją zmienić lub zmodyfikować leczenie, ale reakcja na leki jest osobniczo zmienna i nieprzewidywalna. To, co się sprawdziło u chorego X, wcale może nie wypaść dobrze u chorego Y. Poza tym trzeba równolegle zaaranżować metody pozafarmakologiczne leczenia i wyselekcjonować jakąś grupę wsparcia. Ba! Po kilku miesiącach może się okazać, że leczenie musi być zmienione z różnych powodów. Mało tego, chory musi się nauczyć planować następny dzień i według tego samodzielnie modyfikować leczenie. Równolegle ze zmniejszeniem masy ciała (to absolutny priorytet), musi nauczyć się uszczuplać leczenie wedle wskazań samokontroli. Przeleczenie jest równie złe jak niedoleczenie. Brak modyfikacji leczenia według osiąganych celów leczniczych skutkuje zbyt niskimi glikemiami, a to jak mówi lud „woła jeść i idzie w schaby”. To udaremnia dalszy postęp w odtłuszczaniu ciała. Leki są z wykazu A (silnie działające i potencjalnie niebezpieczne dla chorego). Kto ponosi odpowiedzialność za złe leczenie i nieuchronność komplikacji? Ten, co prolonguje leczenie czy ten, co bada i modyfikuje leczenie w ciągle przecież zmieniającej się sytuacji klinicznej chorego. Nie mogę narażać swojej reputacji i firmować leczenie nieskuteczne lub niebezpieczne, bo dla przykładu nie wystarczyło już czasu. W przepisach wykonawczych o zawodzie lekarza, jest taki passus, że lekarz ordynuje leki wyłącznie po osobistym zbadaniu pacjenta. Nie ma, zatem zapisywania leków przez recepcję lub pielęgniarkę, czyli wizyt widmo, bo to przecież tylko „przedłużka” z powodu choroby przewlekłej i nieuleczalnej. W dobie nasilających się postaw roszczeniowych naszych podopiecznych, czekających na potknięcia, aby ochoczo sięgnąć po pieniądze z naszej polisy ubezpieczeniowej, nie ryzykuję i ordynuję leczenie zgodnie z przepisami od 1 do 3 miesięcy, zatem do następnej wizyty u diabetologa. Każdy niech robi swoje moi kochani i pamiętajcie, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.

Sposób zażywania leków przeciwcukrzycowych i iniekcji insuliny muszą być ustawione adekwatnie do wyznaczonych godzin posiłków chorego. Nigdzie nie jest to udokumentowane a chory dowiaduje się o tym u diabetologa po raz pierwszy, podczas gdy już od pięciu lat leczy się z powodu cukrzycy w POZ. Przemyślcie to proszę. Istnieje coś takiego jak kajet samokontroli (cukry, RR, ciężar ciała, dolegliwości) i książeczka cukrzycowa, którą zasiedla lekarz leczący. W tej ostatniej zawsze umieszczam ściągę, kiedy i jak jeść oraz leki względem tych posiłków. Organizm chorego na cukrzycę, dla utrzymania homeostazy metabolicznej musi mieć posiłki i leki podawane wedle przyjętego indywidualnego algorytmu w sposób powtarzalny i przewidywalny, inaczej nie osiągnięcie równowagi metabolicznej a cele lecznicze nigdy nie zostaną osiągnięte.