Lekarze i chorzy boją się insulinowania

Lekarze boją się insulinowania swoich podopiecznych pomimo wskazań do jej wdrożenia. W rezultacie chorzy są zbyt długo przetrzymywani na maksymalnych, ale nieskutecznych już dawkach przeciwcukrzycowych leków doustnych. Skutkuje to przyśpieszeniem komplikacji źle leczonej cukrzycy typu 2 i ujawnianiem się toksycznych efektów tych leków. Nie ma insulinowania na całe życie. Tak było w epoce insulin odzwierzęcych, obowiązywała zasada „raz insulina, zawsze insulina” – nie było odwrotu. Dokonał się olbrzymi postęp, po przełamaniu glukotoksyczności i równoległym osiągnięciu pozafarmakologicznych celów leczniczych (odtłuszczenie ciała, zmiana nawyków żywieniowych, rezygnacja z używek, wdrożenie codziennego leczniczego treningu mięśniowego itd.), około 35% moich podopiecznych staje się ponownie niezależnych od iniekcji insuliny. Metodologia wdrażania insulinowania jest czasochłonna, wymaga wprawy i umiejętności przełamywania niechęci i lęku chorego. Przyswojenie zasad samokontroli i samoleczenia, rozpoznawanie u siebie niedocukrzenia i szybkie wychodzenie z tego stanu, jak i ze stanu przecukrzenia, wymagają czasu i cierpliwości. To nie jest akt jednorazowy, wymaga wielu wizyt i zaliczenia szkoły cukrzycowej. To zadanie dla całego zespołu leczniczego, stopniowego opanowania sprzętu, antycypacji  czyli przewidywania i korekty dawek zależnie od dnia (większy niż zazwyczaj wysiłek a zatem już od rana mniejsze dawki insuliny, czy też odwrotnie infekcja, stan zapalny i konieczność przewidywania konieczności jej zwiększania). Chory skutecznie wyedukowany to chory mający poczucie bezpieczeństwa, pozostający w kontakcie z członkami zespołu leczniczego na co dzień. Scenariusz najgorszy, jaki może się wydarzyć to: zbyt późne rozpoznanie cukrzycy w wyniku braku badań profilaktycznych w kierunku cukrzycy (w Polsce stawia się rozpoznanie przeciętnie o 5 lat za późno), nie osiąganie celów leczniczych (zbyt wysoka HbA1c latami powyżej 8%), niewyrównanie ciśnienia tętniczego krwi, nie leczenie schorzeń podtrzymujących destabilizację cukrzycy. W rezultacie nieuchronność komplikacji naczyniowosercowych jest prawie pewna (zawały serca, udary mózgu, amputacje nóg, ślepota, niewydolność nerek). Zatem wymogi bezpieczeństwa nakazują, aby leczenie insuliną wdrażać odpowiednio wcześnie, kiedy zaistnieje taka konieczność i nie odwlekać nieuchronności tej decyzji, która wcale nie musi być decyzją na całe życie. Na poziomie lekarza POZ też jest to możliwe, ale z braku czasu dla chorego nigdy nie będzie poprawne metodologicznie i usystematyzowane w taki sposób, aby odpowiedzialność za wyniki leczenia przejął na siebie sam chory i nie był „zdalnie sterowany”, jak to bywa zazwyczaj.