Czy technicznie możliwe, jest również moralnie dozwolone?

Odejście od krytycyzmu wobec zagadnień bioetycznych na rzecz pragmatycznego zachwytu powoduje, że zostają one ocenione poniewczasie. Nieraz ten entuzjazm okupiony był ceną, której zapłata była moralnie niegodziwa. Procedury eugeniczne na 30 lat przed Niemcami Hitlerowskimi wykonywali Amerykanie, Szwedzi i Szwajcarzy nie licząc innych nacji. Dzisiaj potomkowie i krewni ludzi nieludzko okaleczonych, dyskryminowanych i zabijanych w majestacie prawa, wspominają te odrażające czasy, a rządy państw sumitują się i przepraszają. Nawet w Polsce w 1935 roku była grupa ludzi, którzy wypowiadali się głośno „za”. W tamtych czasach powszechnie panującą, oficjalną linią w świecie medycyny była akceptacja eugenicznych przerażających praktyk (lobektomii, kastracji, izolacji, zawoalowanych form „skały tarpejskiej”).

Aktualnie odważny i bezkompromisowy głos Kościoła Katolickiego wobec mordowania dzieci poczętych – aborcji, nie zmienił oceny moralnej w skali globalnej. Do niedawna, ja lekarz praktyk wobec powszechności antykoncepcji nie posiadałem świadomości jej zła. Dzisiaj już widać jak na dłoni (szkodliwość zdrowotna, rozpad małżeństw, rozwody, promiskuityzm, starzenie się społeczeństw), że w nieodległej przyszłości przyniesie to tragiczne skutki. Co więcej, paradoksalnie, te same środowiska wspierające antykoncepcję wspierają również sztuczne zapłodnienie. Antykoncepcja versus in vitro wcale nie jest niedorzeczna, skoro na jednym i drugim można zarobić.

Moja refleksja etyczna nad in vitro: Sztuczne zapłodnienie zarówno homologiczne jak i heterologiczne dla chrześcijanina jest moralnie nie do przyjęcia, bo wkracza w kompetencje Boga i wchodzi w Jego stwórczą rolę. Wedle zasad deontologii lekarskiej nie można zaakceptować: mrożenia i zabijania ludzkich embrionów, pozyskiwania nasienia w sposób weterynaryjny i jego selekcji według praktyk eugeniki, pozbawiania prawa dziecka do poczęcia w sposób naturalny, odczłowieczonych procedur poza aktem małżeńskim, co prowadzi do problemów tożsamościowych i naraża na związki kazirodcze w następnych pokoleniach, wzrostu ryzyka wad wrodzonych u dzieci poczętych w sposób forsowany tą metodą. Głos Kościoła Katolickiego, iż nikt nie ma prawa panować nad drugim człowiekiem, decydując o jego poczęciu in vitro lub śmierci czy zamrożeniu, jest na razie głosem „wołającego na puszczy”. Dzisiejszy świat nie chce przyjąć wartości odnoszących się do absolutu i wynikających z tego praw naturalnych osoby ludzkiej. Życie ludzkie redukuje się do sfery materialnej, do konsumpcji, władzy i posiadania za wszelką cenę, także dziecka. Przypominam wykładnię papieską z przemówienia na Uniwersytecie Laterańskim: „Prawo naturalne jest jedynym skutecznym bastionem przeciwko arbitralnym zakusom władzy politycznej lub kłamliwej manipulacji ideologicznej”.

Zwracam się do czytelników Niedzieli: Piętnujmy ataki niefrasobliwych posłów, mediów czy środowisk, które na in vitro robią pieniądze pod hasłami retoryki powszechnego szczęścia dla mas. Już to przerabialiśmy. Niby opiniotwórcze gremia, z zachwytem oklaskujące swoich Frankensteinów, nie zmienią naszej oceny moralnej złych działań, sprzecznych z obiektywnym prawem naturalnym. Boję się medycyny, której etycznym drogowskazem są czysto ludzkie konwencje współtworzone przez środowiska żywo zainteresowane legalizacją biotechnologii przynoszących łatwy ale niegodziwy zysk i deprecjonujące naszą godność dzieci Boga.