Co z nowatorskimi lekami inkretynowymi w leczeniu cukrzycy typu 2?

Nowe doustne leki inkretynowe o działaniu przeciwcukrzycowym tzw. gliptyny są dostępne za 100% odpłatnością. Inne starsze tzw. glinidy i glitazony również nie są refundowane. Wymienione grupy leków przeciwcukrzycowych z tych właśnie powodów nie przyjęły się powszechnie w lecznictwie diabetologicznym w Polsce. Tzw. bogata północ (najbogatsze państwa Europy i USA) powszechnie refunduje leki inkretynowe: liraglutyd, sitagliptyna, vildagliptyna, saxagliptyna. Ich nowatorskie znaczenie w terapii cukrzycy typu 2 podkreślają wszystkie liczące się towarzystwa lekarzy diabetologów. Wprowadzenie nowatorskich leków inkretynowych do terapii cukrzycy typu 2 jest istotnym postępem w leczeniu. Jednak entuzjastyczne opinie „o kroku w kierunku leczenia przyczynowego” są nieuzasadnione. Zastosowanie tych leków w połączeniu z metodami leczenia pozafarmakologicznego (dieta redukcyjna + leczniczy trening mięśniowy) daje, co najwyżej uzasadnioną nadzieję, na uzyskanie lepszego wyrównania w chorobie. Poniżej podaję średnią cenę miesięcznej kuracji innowacyjnymi lekami inkretynowymi nierefundowanymi w Polsce a stosowanymi powszechnie w leczeniu cukrzycy typu 2.

  • Victoza (liraglutid): inj. [roztwór] 6 mg/ml - 2 wstrz. 3 ml; cena: 628,03 zł
  • Januvia (sitagliptyna) 100 mg, tabletki, 28 szt., cena: 222.79 zł
  • Onglyza (saxagliptina) 5 mg, tabletki powlekane, 30 szt., cena: 227.99 zł
  • Galvus (vildagliptyna) 50 mg, tabletki, 56 szt., cena: 213.49 zł

Testowałem na moich podopiecznych wszystkie powyższe leki inkretynowe (te doustne jak i w iniekcjach podskórnych). Opinia moja jest następująca: trzeba się bardzo starać i wprowadzić w życie wypróbowane metody leczenia pozafarmakologicznego (dieta i wysiłek mięśniowy) aby nie popełnić klasycznego „falstartu”, tj. przedwczesnego wprowadzenia ich do leczenia. Chory odruchowo za tak wysoką cenę spodziewa się łatwiejszego i szybkiego osiągania celów leczniczych. Otóż tak nie jest. Uprawianie redukcjonizmu terapeutycznego, gdzie punkt ciężkości w leczeniu zogniskowany na samych lekach prowadzi do rozczarowania i w konsekwencji zaniechania tak drogiej terapii. Zauważyłem, że leki te nie sprawdzają się w monoterapii a wyłącznie w leczeniu skojarzonym (w odniesieniu do chorych w naszym kraju), często z równoległym stosowaniem insuliny. Z tym, że insulinę np. analogową w jednej dawce dobowej stosuję początkowo bez leków inkretynowych, dla przełamania glukotoksyczności, z następowym skojarzeniem leku inkretynowego z 2-3 lekami klasycznymi (metformina, SU, akarboza) albo rzadziej, w późniejszym okresie w skojarzeniu z samą insuliną. Takie postępowanie sprawdza się u wielu chorych, niestety nie u wszystkich. Chorzy nie bacząc na mocno zindywidualizowaną reakcję na leki czują się rozczarowani, jakby zawiedzeni, wobec tak wysokich kosztów leczenia i skłonni są szukać przyczyny braku sukcesu terapeutycznego wszędzie tylko nie u siebie. Z tej racji przestrzegam młodszych lekarzy o mniejszym autorytecie, aby na własne życzenie nie stawiali samych siebie w kłopotliwej sytuacji, kiedy chory czyni lekarza odpowiedzialnym za brak postępu w leczeniu.