Otyłość brzuszna – czy musimy się jej obawiać?

Często mówicie, kochanego ciała nigdy nie jest za dużo. To błąd w myśleniu i samouspokojenie. Bardzo ważną rzeczą jest ilość oraz rozkład tkanki tłuszczowej w organizmie. Otyłość brzuszna (typ jabłuszko, obwód w talii >88cm u kobiet i >102cm u mężczyzn) wiąże się ze stanem zapalnym, miażdżycą, jak i zaburzoną tolerancją glukozy oraz insulinoopornością. Prowadzące do cukrzycy. Wykazano ponad wszelką wątpliwość, że obecności dużej ilości trzewnej tkanki tłuszczowej (pod torebką narządów wewnętrznych, w kresce jelit, w sieci większej – omentum maior itd.) towarzyszy większe ryzyko wzrostu markerów metabolicznych, jak i zapalnych. To z kolei prowadzi do rozwoju cukrzycy oraz powikłań sercowo–naczyniowych. Okazuje się, że trzewna tkanka tłuszczowa jest bardzo bogata ukrwiona i ma zupełnie inną kinetykę metaboliczną i humoralną (jako narząd parakrynny) w stosunku do podskórnej tkanki tłuszczowej w innych częściach ciała. Przerostowi tej tkanki (wielokrotne powiększenie objętości komórek tkanki tłuszczowej) towarzyszy zazwyczaj zaburzenie tolerancji glukozy, hiperinsulinemia oraz insulinooporność, ewolucyjnie zmierzające w kierunku agresywnej cukrzycy typu 2. To tylko funkcja czasu i wieku kalendarzowego. Wykazano, że 2/3 chorych, jacy trafiają do oddziałów intensywnej opieki kardiologicznej ma poważne zaburzeniami gospodarki węglowodanowej utajoną lub jawną cukrzycę. Każdemu wzrostowi HbA1c o 0,5% powyżej stanu wyjściowego 5,0% towarzyszy wzrost ryzyka wystąpienia zawału serca o 10%. Zmianom w wyrównaniu glikemii (ocenianym na podstawie pomiaru HbA1c) towarzyszą zmiany w stężeniu lipidów. Jednak do osiągnięcia celów leczniczych w tym zakresie, nie wystarczy samo wyrównanie cukrzycy i trzeba równolegle stosować leki zwane statynami. Inaczej jest z hipertrójglicerydemią, która niejednokrotnie bardzo wysoka znika po wyrównaniu cukrzycy. W początkowej fazie leczenia też wymaga wsparcia farmakologicznego, bo wysoka gęstość i lepkość krwi z tego powodu grozi katastrofą sercowo–naczyniową. Insulinooporność, jaka towarzyszy depozytowi tłuszczu w trzewiach prowadzi do nieproporcjonalnego wzrostu metabolizmu kwasów tłuszczowych w stosunku do glukozy w pracującym sercu. To zaś w konsekwencji do dalszego wzrostu zapotrzebowania na energię, szczególnie w sytuacji wzrostu ciśnienia tętniczego i przyśpieszonej czynności serca.

We wczesnym dzieciństwie bywa jednak odwrotnie. Noworodek o niskiej masie urodzeniowej obciążony jest większym ryzykiem rozwoju cukrzycy typu 2, co zależy od upośledzenia czynności komórek beta i zmniejszenia insulinowrażliwości. Wcześniactwo również stanowi zwiększone ryzyko rozwoju cukrzycy typu 2 z tego samego powodu. Istnieje pewien determinizm określony stanem naszego organizmu w pierwszej fazie życia pozapłodowego, to są dość liczne uwarunkowania wymagające osobnego omówienia jakie przekładają się na predyspozycję do zespołu metabolicznego z cukrzycą typu 2 u dorosłych. Niestety w epidemiologii zespołu metabolicznego i cukrzycy typu 2, zatem na poziomie populacyjnym, pojawiły się niepokojące trendy. Mianowicie wzrastają wskaźniki zapadalności dzieci na cukrzycę typu 2 z otyłości alimentarnej (przekarmiania) i braku nawyku codziennych rozwojowych ćwiczeń fizycznych. To leży odłogiem i wymaga osobnego omówienia i przeciwdziałania. Wiedzcie jednak, że to nie lekarze są odpowiedzialni w Polsce za złą, antyzdrowotną strukturę spożycia, złe nawyki akinetycznego, leniwego stylu życia. Ta polityka to domena państwa, czyli MZ. Są programy profilaktyki zdrowotnej pierwotnej i wtórnej, przeznacza się na to dość duże pieniądze. Z mojej obserwacji wynika, że są one źle wydane, to idzie w gwizdek i długodystansowo nic z tego nie wynika. Takie akcje są podejmowane okresowo, brak w tym zamysłu planu perspektywicznego opartego na uzależnieniu ekonomicznym obywatela w zakresie okresowych obligatoryjnych badań i poprawienia swojego życia na bardziej prozdrowotne. Państwo działa w tym zakresie na zasadzie dobrego wujka, który coś tam okresowo funduje: a to mammografię, a to cytologię, oznaczanie cholesterolu, czy cukru we krwi itd. Przyczyny tego złego stanu rzeczy są wielowątkowe, oto jeden przykład bardzo prozaiczny. Kobiety nie przyjechały na badania profilaktyczne, bo nie miały na bilet. Za tymi chaotycznymi działaniami nie idzie w parze jakiś imperatyw zmiany w życiu na lepsze tak, aby oddalić te zagrożenia cywilizacyjne. Ludzie nie mają umiejętności przełożenia tej wiedzy o swoim funkcjonowaniu zdrowotnym (z tych rzekomo populacyjnych badań prewencyjnych) na swoje życie. Aby coś zmienić w sowim życiu trzeba chcieć, móc i potrafić. Motywacja i determinacja w prozdrowotnej postawie życiowej nie spada sama z nieba, trzeba odpowiednich „klimatów” jak mówi młodzież. W tym zakresie rola Kościoła Katolickiego też nie jest wykorzystana, tak jak należałoby oczekiwać. To rozległy temat i wielowątkowy, tutaj mogłem to tylko zaanonsować.

dr n.med. Zygmunt Trojanowski diabetolog i internista