Odchudzanie – zwierzenia diabetologa

Tyjemy dlatego, gdyż tak naprawdę jemy za mało. Chodzi oczywiście o częstość i jakość spożywanych przez Ciebie składników odżywczych, a nie o wielkość porcji. Jeżeli dla przykładu jesz dwa razy dziennie, z pewnością dostarczasz Twojemu ciału składniki odżywcze, w nadmiernych ilościach i mało zróżnicowane. Ponieważ odstępy czasu między posiłkami są zbyt długie, próbujesz osłabienie i zmęczenie przełamywać słodyczami, to także uspokaja. Twój organizm cierpi głód, nie z powodu małej masy pokarmowej, jej wielkość na posiłek jest z pewnością za duża (jesteś bardzo wygłodzony), jest to głód składników odżywczych. Gdy nasz organizm nie otrzymuje tego, co potrzebuje, a w naszym codziennym menu brakuje niezbędnego zróżnicowania składników pokarmowych, przechodzi wtedy na zarządzanie kryzysowe, czyli zwalnia metabolizm i oszczędza na wydatkowaniu energii.

Nasz mózg wegetatywny odczytuje bezbłędnie deficyt niezbędnych acz zróżnicowanych składników pokarmowych i oszczędza na wszystkim, niestety nieselektywnie. Dlatego te wszystkie diety cud są tak mało skuteczne. Gdy bardzo restrykcyjnie i dłuższy czas ograniczasz ilość i różnorodność składników odżywczych nasz organizm zwalnia metabolizm i po zakończeniu więziennej kuracji, kilogramy wracają błyskawicznie i często jeszcze z nawiązką. Podczas stosowania takich restrykcyjnych diet pozbywamy się często białka z mięśni, wysuszamy organizm, ale depozytowego tłuszczu nie ubywa. Organizm oszczędza, bo jest głodzony i nie chce spalać prawidłowo tej „złej paszy”. Stosowanie takich selektywnych jednostronnych, często dziwacznych diet nie ma sensu. Zatem co i jak jeść, aby nie tyć, ba, pozbywać się nadmiaru tłuszczu z organizmu. Należy rozpocząć zdrowe odżywianie. Nie przekonują mnie wasze zapewnienia i wewnętrzne przekonanie, że „ja panie doktorze naprawdę nie jem dużo”. Pomijając fakt, że często to co dla jednego jest za mało, dla innej osoby jest nadmiarem jedzenia. To zależy od zbilansowania, czyli wydatku energetycznego, zatem naszego stylu życia, napędu życiowego, cech osobowości, emocji. Nasza samoocena co i jak jemy jest zawodna. Aby zmieniać nawyki żywieniowe i przyzwyczajenia, najpierw musimy zdać sobie sprawę jak one wyglądają naprawdę, a nie jak sądzimy, że są. Uwierzcie mi, a wiem co mówię, na podstawie własnych doświadczeń. Nasz mózg wegetatywny, ten nieuświadomiony w zakresie żywienia, jest bardziej sprytny i inteligentny niż sądzicie. On potrafi nas oszukiwać, my lekarze nazywamy to luką mentalno-oralną, tj. „głowa źle, czyli nieprawdziwie ocenia to co pochłaniają usta”.

 

Postarajcie się przez najbliższe 3 dni obserwować co jecie i pijecie, w jakich godzinach i ilości, odnotujcie to wszystko w zeszycie odchudzania. Zaobserwujcie w jakich okolicznościach macie ochotę na coś do przekąszenia. Zapisujcie nawet najmniejszą przekąskę, ale nie zabraniajcie sobie zjedzenia tego, tylko dlatego, że wreszcie o tym myślicie. Po prostu obserwujmy siebie. Czas na zmiany przyjdzie później, kiedy wspólnie zastanowimy się co i jak trzeba zmienić, aby przerwać to zamknięte koło tycia.

Jeżeli Twoje życie jest chwiejne emocjonalnie i przeżywasz na co dzień złość, rozdrażnienie, niepokój, albo lęk, masz ciągłe zmartwienia te rzeczywiste i wymyślone, to nie rokuje zmiany przyzwyczajeń i nawyków żywieniowych. Aby stracić zbędne kilogramy musimy przez dłuższy czas poczuć się zrelaksowani, odprężeni, bardziej pewni siebie, czyli bezpieczni. Zatem trening relaksacyjny psychiczny jest tutaj niezbędny. Są różne szkoły dochodzenia do wewnętrznej równowagi emocjonalnej. Ja wypróbowałem z wielki pożytkiem medytację opartą na różańcu. Tak nie mylicie się, na codziennie odmawianej koronce do Miłosierdzia Bożego z tajemnicą światła. Warunek jest jeden, trzeba być uformowanym chrześcijaninem, inaczej się nie uda. Mamy tysiącletnią tradycję medytacji osadzonej w wielowiekowej praktyce monastycznej. Dlaczego mamy nie korzystać z tego co jest w zasięgu ręki i przyjazne naszej kulturze i psychice. Taka codzienna modlitwa z medytacją, czyli rozpamiętywaniem tego co mówią usta, (a także kontekstowa i intencjonalna) przez odniesienie wypowiadanych słów do wszystkiego co wiemy o naszej wierze, połączona z głęboki oddychaniem i niespiesznym chodzeniem zapewni tło mentalne i emocjonalne, niezbędne do korekty odżywiania.

Nie przychodzi to od razu wymaga treningu, proszę nie zniechęcajcie się po kilku próbach. Po pewnym czasie (a możecie w tej mierze zasięgać porady u waszych ojców duchowych), poczujecie się naprawdę bardziej pewni siebie, pogodzeni z losem i ludźmi. To może brzmi niewiarygodnie (ja też wątpiłem), że to coś da, że to ma wpływ na mój ciężar ciała. Po pewnym czasie nieudanych prób, moje skupienie medytacyjne podczas odmawiania różańca wzrosło na tyle, że czułem niemal namacalny wpływ Matczynej i Boskiej opieki. Wiedziałem, że już jestem gotów, że dojrzałem do ostatecznej batalii o polepszenie stanu zdrowia. Poczułem się bardziej lekki i chętny do zmian w żywieniu, gotowy do ćwiczeń fizycznych, które od tej pory nie były już katorgą lecz spełnieniem i radością. Poczucie wolności i wewnętrznej równowagi, jakie dały mi włóczęgi z psami, z zakładaniem biwaku, tam gdzie mnie noc zastanie, to był strzał w dziesiątkę. To było to, czego przedtem nadaremnie, bo na ślepo szukałem. Z czasem przyszła chęć szlachetnej rywalizacji sportowej w różnych dziwacznych sportach wytrzymałościowych, podczas których ciało, jak u średniowiecznego ascety, cierpi fizycznie. Jest to wszakże ten pożądany rodzaj cierpienia cielesnego, nie mający nic wspólnego z masochizmem, lecz pozwalający przełamywać swoje bariery i ograniczenia. Ta cała procedura psychofizyczna jest niezbędna w procesie odtłuszczania ciała. Aby zmienić tak wiele, trzeba przebudować wszystko. Zatem dieta to nie tylko zmiany w żywieniu i nie przede wszystkim, to daleko idące zmiany w całym człowieczym życiu.

dr Zygmunt Trojanowski diabetolog i internista